Forum Top Model Top Model
Forum dla fan�w mody i projektowania

FAQ FAQ    Szukaj Szukaj   Lista uytkownikw Użytkownicy   Regulamin Regulamin

 Profil Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj Zaloguj
Opowiadanko by Marley xDD - Ostatni, 12 rozdział... ;(
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Top Model Strona Główna -> Top Mix
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Podoba się?
Tak!
78%
 78%  [ 11 ]
Średnio...
7%
 7%  [ 1 ]
NIE
14%
 14%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 14

Autor Wiadomość
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 7:50 pm    Temat postu: Opowiadanko by Marley xDD - Ostatni, 12 rozdział... ;(
Odpowiedz z cytatem
Na wstępie:
Nie, nie piszę, że to książka, bo to będzie po prostu opowiadanie, pisane ot tak. Nie wstawiam do kąciku czytelniczego, tam mało osób wchodzi. O czym jest, dowiecie się podczas czytania.


ROZDZIAŁ 1
Zbliżał się powoli koniec roku szkolnego wyczekiwany przez wszystkich uczniów w klasie Oli i Kasi, jedynie nieliczna grupa nie mogła się doczekać powrotu do szkoły, jednocześnie uważając, że na wakacjach można się nieźle wyszaleć. Ola właśnie szła do domu w podskokach. Mieścił się on na ulicy Liliowej 46, obok jeziora, gabinetu weterynaryjnego i całej, ruchliwej ulicy. Wyglądał na dość wielki i zadbany, lecz tak naprawdę Ola i jej starsza siostra sprzątały swoje pokoje tylko wtedy, gdy mieli przyjść goście, albo gdy mama pogroziła im karą. Siostra dziewczynki, Ania była wyjątkowo rozpuszczoną nastolatką, miała złe stopnie w szkole i często kłóciła się z rodzicami, w przeciwieństwie do Oli, która uczyła się dość dobrze mimo, że potrafiła się również sprzeciwiać swojej mamie i swojemu tacie. Jej największym marzeniem było to, żeby rodzice zgodzili się na psa, choćby na to, żeby była wolontariuszką w schronisku. Wiedziała jednak, że tata ich nie cierpi, że są agresywne, że gryzą ludzi i wszystko co najgorsze. Z kolei mama miała alergię na sierść kotów, a żadnego innego zwierzątka Ola mieć nie chciała. Uwielbiała jednak spotykać się z przyjaciółkami, które często radziły jej, co ma robić w złych sytuacjach, lub jedna z jej kumpelek pomagała dziewczynom z paczki wymyślić riposty na starsze rodzeństwo. Zwykle zbierały się nad wcześniej wspominanym jeziorem i tam prowadziły swoje spotkania i rozmowy. Teraz jednak, podczas ostatniego spotkania Oli z jej inną koleżanką, Marysią, stało się coś niezwykłego.
Działo się to po szkole w czerwcowe południe. Dziewczynki były już po obiedzie, a wcześniej spytały się rodziców, czy mogą się spotkać. Ponieważ się zgodzili, pół godziny po obiedzie Ola spakowała ciasteczka, sok w kartoniku i inne rzeczy do swojej torby. Zbiegła po drewnianych, skrzypiących schodach i poinformowała rodziców, że idzie. Przeszła przez wysoką trawę prowadzącą do jeziora i rozłożyła przyniesiony koc na piasku. Chwilę po tym przyszła Marysia z swoją sunią rasy beagle. Zapięła jej smycz i postawiła ją na koc Oli.
- Cześć, Marysia! Cześć, Tiffany! - wykrzyknęła Ola głaszcząc pieska przyjaciółki wspinającego się na jej kolana.
- Hej, Ola! - odkrzyknęła Marysia, siadając na kocu.
Przez następne pół godziny dziewczynki gawędziły nawzajem, grały w piłkę, bawiły się z Tiffany, a później przyjaciółka Oli robiła pokaz komend nauczonych swojego pieska. Chwilę później Ola i Marysia zauważyły, że coś rusza się w długiej trawie.
- Jak myślisz, co to może być? - spytała lekko przerażona Ola.
- Nie wiem... - odparła poddenerwowana Marysia.

ROZDZIAŁ 2
Trawa jeszcze trochę się ruszała, aż wreszcie od strony jeziora pojawiła się jakaś złotawa, owłosiona mordka, później cztery łapy, a na samym końcu merdający ogon. Był to pies wyglądający na całkiem zadbanego. Nie miał obroży, więc była szansa, że jest bezdomny.
- Ale piękny! Szkoda, że mój tata nie lubi psów! - szepnęła Ola do przyjaciółki.
- Nie myśl od razu od wzięciu go do domu, najlepiej go w ogóle nie dotykać - Marysia nie miała pewności co do jakiegokolwiek kontaktu z nieznajomym psem.
Ale Ola jednak się nie bała. Wystawiła psu rękę do powąchania. Zwierzak dotknął ją nosem i zaczął obwąchiwać. Chwilę później dziewczynka już głaskała psa, który merdał swoim złotawym ogonem.
- Widzisz, jest całkowicie bezpieczny - stwierdziła Ola, nie przestając głaskać psa.
- Chciałabyś go brać? Nie jestem pewna, czy to jest dobry pomysł - Marysia nadal była pełna obaw co do zwierzęcia.
- Wiesz, że niedaleko jest gabinet weterynaryjny...?
- Ola, ty chyba nie myślisz...
- Jasne, że myślę. Ania też chce mieć psa, podejmie współpracę. Ty przecież też chciałaś, żebym miała psa, mogłybyśmy wychodzić wtedy na spacery z Tiffany i tym twoim...
W końcu jednak Marysia przestała się obawiać kontaktu z psem i również zaczęła go głaskać, jak jej przyjaciółka. Kwadrans później zadzwonił telefon Oli. Musiała już wracać do domu. Marysia w takim razie też już zdecydowała się iść. Zapięła smycz Tiffany i poszły. Ola jeszcze pogłaskała psa na pożegnanie. Mimo to, bała się jednak, że już go nie spotka...
Gdy dziewczynka dotarła do domu, co zajęło jej niewiele czasu, pierwsze, co zrobiła, to poszła do pokoju starszej siostry.
- Kto cię nauczył wchodzić bez pukania? - rzuciła dziewczyna do siostry przechodzącej przez porozrzucane skarpety.
- Słuchaj Ania, wiesz, że obie chcemy mieć psa. W takim razie musimy podjąć współpracę - odpowiedziała Ola i usiadła na dywanie.
- No, gadaj... - powiedziała siostra i odwróciła się od komputera.
- Dzisiaj, gdy byłam z Maryśką przy jeziorze, zauważyłyśmy psa rasy golden retriever. Nie jest agresywny, wiem, jak postępować z psami, a dobrze wiesz, że tata nam nie pozwoli mieć psa w domu. Myślę, że jest szansa, że jest bezdomny, bo nie ma obroży. Wymyśliłam, że może mogłybyśmy zabrać go do tego gabinetu weteryna... - Ola nie zdążyła dokończyć zdania.
- Cóż, przyznam się... że całkiem niezły pomysł. Tylko wiesz, że tak łatwo nie przejdziemy, przecież musi być z nami ktoś dorosły... ale wiesz, że też myślałam o czymś podobnym... - odparła Anka.
- Ty przecież jesteś bardzo wysoka, możesz udawać moją dwudziestoletnią ciocię i wmówić weterynarzowi, co będzie badać tego psa, że dowód ci wleciał do kanału. Marysia mówiła, że jeśli trafimy na panią Malinowską na pewno nam uwierzy. Możemy powiedzieć recepcjonistce, że my do niej.
Ania się zgodziła. Następnego dnia była sobota i po obiedzie Ola i Marysia znów miały się spotkać. Ania również poszła i wmówiła rodzicom, że jej siostra chce przedstawić ją przyjaciółce.
W końcu, po pół godzinach czekania cała trójka znów usłyszała szelest w trawie. Ola była już uzbrojona w smycz i obrożę, które przypięła psu i potajemnie poszły do gabinetu. Wszystko przebiegło bez komplikacji, tylko pani Malinowska miała wątpliwości co do wieku Ani, ale jednak się zgodziła. Pies był całkowicie zdrowy i nie było żadnych znaków, żeby miał właściciela. Siostry zdecydowały się go zatrzymać. Zostawiły go przy jeziorze pod opieką koleżanki Ani, Laury. Cała trójka podjęła współpracę. Ola wysłała SMS-a Marysi, żeby przyszła, jeśli może. Zapytała się rodziców i oni się zgodzili. Później cała trójka poszła do sklepu, żeby kupić psu wszystko, czego potrzebował. Ponieważ było jasno, dziewczyny mogły siedzieć nad jeziorem do późna.

ROZDZIAŁ 3
Dni mijały niesamowicie szybko. Wielkimi krokami zbliżał się koniec roku. Po obiedzie, cała paczka Oli odrabiała lekcje i pędziła nad jezioro. Magda, jedna z członków paczki wymyśliła, że potajemnie trzymany pies może się nazywać Goldy. Oli się to spodobało i zwierzak został tak nazwany. Dziewczyny nauczyły go kilku komend i przesiadywały nad jeziorem całymi dniami. Ania, Laura i reszta starszych koleżanek także czasem wpadały zobaczyć, jak się ma golden retriever. Pies się już tam zadomowił.
Następnego dnia mama Oli i Anki miała urodziny. Rodzice mieli więc dzień tylko dla siebie.
- Jak myślisz, czy to nie będzie zbyt ryzykowne posunięcie? - powiedziała młodsza siostra do starszej.
- Z tym weterynarzem też było ryzykowne, mogła nas nie przepuścić bez tego dowodu - stwierdziła Ania.
- Ale się udało... to też się uda, tylko miejmy nadzieję, że nie zostawi zbyt dużo psiego zapachu i włosów na podłodze - odparła Ola.
- Rodziców nie będzie przecież przez pięć godzin, mam już odrobione lekcje, a ty to jak chcesz. Możemy przecież szybko odkurzyć.
- Mam nadzieję, że nie zorientują się, że przestawimy odkurzacz.
- Kurde, Anka, nie zauważą takiej drobnostki!
Po tym Ola poszła do swojego pokoju i odliczała każdą minutę do wyjścia rodziców. W końcu usłyszała ich krzyk z dołu, żeby przyszły się zakluczyć. Ania zeszła, zrobiła to, ale przy okazji kontrolowały z siostrą, gdzie odchodzą mama i tata. W końcu otworzyli samochód, wsiedli i wyjechali na drogę, gdzie pojazd prędko zniknął w ruchliwej ulicy. Dziewczyny trochę poczekały, po czym Ola wzięła butelkę wody i wyszły na zewnątrz. Przedarły się przez trawę, licząc, że nad jeziorem będzie Goldy. Pies oczywiście leżał na piasku w najlepsze, ale gdy zauważył biegnące dziewczyny, wstał na łapy i pognał do nich.
- Goldy! - krzyknęła młodsza siostra, po czym zapięła mu smycz do kraciastej obroży kupionej przez Ankę. - Teraz idziesz z nami do domu.
Po czym pognały ponownie przez trawę do ich domu. Starsza z rodzeństwa wyjęła klucze z zapiętej kieszeni krótkich spodenek i otworzyła drzwi. Cała trójka weszła do środka.
- Dla bezpieczeństwa przebywajmy tylko w naszych pokojach, ok? - powiedziała Ania.
- Jasne - odparła Ola, po czym weszły po schodach do sypialni Ani.
- Wzięłaś jego miski? - zapytała młodsza siostra.
- Tak - odparła starsza.
Schody uginały się pod owłosionymi złocistą sierścią łapami Goldy'ego. Nie zostawiał sierści, ani nie "wypachniał" domu swoim zapachem. Ola pociągnęła za klamkę do sypialni siostry i weszli. Tam dziewczyny rozłożyły miski psa, nasypały świeżej karmy, którą specjalnie kupowały, żeby utrzymać zwierzę i nalały wody do drugiej. Golden retriever natychmiast zaczął jeść. Po chwili rozległ się dźwięk telefonu Oli. Był to SMS od Magdy, czy spotkają się przy jeziorze z Kasią i Marysią z Tiffany.
- Spacer nie zaszkodzi, będziemy musiały z nim wyjść.
Odpisała, że przyjdzie.
- Anka, ty zostań, pilnuj domu! - rzuciła na pożegnanie, po czym wyszła nad jezioro. Słońce mocno grzało i Ola zabrała spory zapas wody dla siebie i psa. Nad jeziorem były już wszystkie przyjaciółki. Tiffany biegała na łące obok ze swoją opiekunką i Magdą.
- Hej dziewczyny! - zawołała Ola.
- Hej! - odparła Marysia, przybiegając do przyjaciółki z Tiffany przy nodze. Po chwili podbiegła także Magda
- Potrzebujesz riposty? Może mam ci w czymś pomóc? - zapytała.
- Tak, jasne... Chodźmy, powiem ci, o co chodzi - odparła Ola, spuszczając Goldy'ego ze smyczy, by mógł się wybiegać i załatwić swoje potrzeby. Dziewczyny usiadły na kocu.
- Chodzi o to, że chciałabym zatrzymać Goldy'ego w domu... ale tata się nie zgodzi, a gdyby rodzice się dowiedzieli o potajemnej wizycie u weterynarza, byłoby tylko gorzej... co mam robić, mam go potajemnie trzymać? - powiedziała Ola.
- Cóż, ja bym ci radziła nauczyć go komendy "Leż" albo "Waruj" i zrobić mu legowisko pod twoim łóżkiem. Jadłby on w twoim pokoju, a ze spacerami jakoś by się obeszło.
Przyjaciółki długo proponowały rady Oli. W końcu zbliżała się godzina od wyjścia, więc młodsza siostra poszła do domu. To będzie pierwsza noc, kiedy pies zostanie z nimi, nie mogła się już doczekać... Gdyby tylko wiedziała, że ta noc będzie inna...

ROZDZIAŁ 4
Ola weszła do domu kwadrans przed przyjściem rodziców. Pierwsze, co zrobiła, to pobiegła do sypialni starszej siostry.
- Damy radę? Ostateczna decyzja, za piętnaście minut przychodzą rodzice - spytała się młodsza z rodzeństwa.
- Myślę, że tak. On wcale nie szczeka, w czyjej sypialni go trzymamy? - spytała Ania. - Proponuję moją, ja się kładę spać później, a do mojego pokoju mama na bank nie przyjdzie.
Ola się zgodziła. Wzięła koc, który wczoraj kupiły i ułożyła go za łóżkiem starszej siostry. Goldy obwąchał go, po czym ułożył się na nim z wyciągniętymi łapami i radośnie merdał złocistym ogonem.
- Daj smycz, wepchnę ją pod łóżko. Żarcie do komody, żeby nie było go czuć. Zabawki wstawiłabym do szafy. Miski proponuję położyć obok koca, na noc nie będziemy go karmić, tylko dam mu "kolację", gdy pójdę do łazienki. Dasz radę udawać, że śpisz? Punktualnie o 23:00 pójdę do łazienki, rodzice o tej godzinie ci nie wejdą, wtedy wchodzisz do mojego pokoju, byle cicho i pilnujesz psa. Gdy ja wrócę, to ty idziesz do swojego pokoju i śpisz, ok? Damy sobie radę, pies nie otworzy drzwi - powiedziała Anka. Ola zgodziła się i siostry wszystko już ustaliły. W tym momencie obie dziewczyny usłyszały, że ktoś wchodzi do domu.
- Leć do rodziców, Ola, udawaj, że jesteś taka, jaka byłaś wcześniej! - szepnęła starsza siostra, po czym młodsza zbiegła po schodach do rodziców. W międzyczasie Ania zaczęła tresować Goldy'ego. O dziwo, golden retriever szybko rozumiał i siostry nauczyły go raz dwa siedzenia i leżenia.
- Co z wieczornym spacerem? - spytała Ola Anię z niepokojem.
- Nie ma sprawy, wmówię, że lecę na randkę, gdy rodzice będą w pokoju - odpowiedziała starsza siostra cichym głosem. Nagle dziewczyny usłyszały kroki, więc Anka kazała psu położyć się na swój koc. Młodsza siostra patrzyła przez dziurkę od klucza, w jakim kierunku idzie któryś z rodziców. Gdy zszedł z pola widzenia Oli, młoda odeszła do siostry.
- Mama szła do kibla - powiedziała.
Od tego momentu dziewczyny zajmowały się tresurą Goldy'ego. Głównie chodziło o chodzenie przy nodze. Nagle zbliżała się godzina wyjścia z psem, więc Ania pobiegła poinformować rodziców o "wyjściu". Nie trwało to długo. Gdy starsza siostra weszła, młodsza zdążyła nauczyć psa komendy.
- Goldy, do nogi! - cicho zawołała, a golden retriever zaczął chodzić obok dziewczynki.
Kilka godzin później nadeszła godzina, kiedy psiakowi zachciało się wyjść na dwór. Plan z niby randką wypalił, a Ola poszła się myć. Gdy była już w łóżku, siostra przemknęła się obok salonu, w którym przebywała mama z tatą i zapukała do pokoju Oli. Młodsza siostra podbiegła do drzwi i gdy ujrzała Anię, od razu skradła się do jej pokoju, gdzie leżał pies. Myślała, że wszystko będzie dobrze, a jednak tak nie było...
Ola nie spodziewała się zupełnie, że tego dnia przeżyje jeszcze większy stres niż przeżyła już w swoim życiu. Dochodziła północ. Ania była już w łazience i urządzała sobie wieczorną toaletę. Nagle rozległ się odgłos czyichś kroków. Dziewczynka od razu wykluczyła siostrę, ponieważ ciągle było słychać wodę lecącą pod prysznicem. Skradła się do drzwi i zajrzała przez dziurkę od klucza. Zauważyła mamę idącą w kierunku jej pokoju. Nie, to nie może być to, o czym ona myśli... ale w tym momencie usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Mama musiała wejść do... jej pokoju! A ona pilnowała psa w pokoju siostry! Niestety, obawy się potwierdziły...
- Ola?! - zawołała mama, która nie dostrzegła córki w łóżku. - Gdzie jesteś?!
W tym momencie młodej przyszedł genialny pomysł. Odkrzyknęła takim tonem, żeby jej głos "dochodził z drugiej łazienki w tym domu"
- W kiblu! - Dziewczyna zrealizowała swój plan.
Mama odeszła bez słowa. Siostra miała spokój. Chwilę po tym wyszła Ania z łazienki i weszła do swojej sypialni.
- Niezły pomysł - powiedziała do Oli. - A teraz spadaj do swojego pokoju
Wszystko się dobrze skończyło... na razie

ROZDZIAŁ 5
Goldy przespał spokojną noc u sióstr, nie sprawił większego problemu i zachowywał się w miarę cicho. Karmiony był w pokoju Ani, jak również spał w nim i się bawił. Na dwór dziewczyny wychodziły zazwyczaj, gdy rodzice byli w łazience albo zajmowali się czymś innym tak bardzo, że nie kontrolowali, z kim wychodzą. Dostawali tylko komunikat, że ich córki wychodzą się pobawić nad jeziorem. Tak na serio one nie tylko tam przesiadywały, chodziły również do sklepu żeby dokupić psu karmę, czasem brały także nowe zabawki. Na dworze zazwyczaj go szkoliły, więc pies nie biegał po domu tak głośno, żeby rodzice dziewczyn zdołali go usłyszeć. Znał już mnóstwo komend i był już przyzwyczajony do życia z dziewczynami po tych kilku nocach. Mama i tata ufali swoim córkom, więc nie zaglądali do ich pokoju i wszystko szło jak z płatka. Właśnie zaczynał się początek lipca, koniec roku był już kilka dni temu, więc dziewczyny całymi dniami przesiadywały nad jeziorem. Do czasu....
- Dziewczyny! Chodźcie na chwilę! - Zabawę z Goldym w sypialni Ani przerwał krzyk rodziców dochodzący z salonu. Siostry zbiegły po schodach, całe poddenerwowane, bo musiały zostawić psa samego, w pokoju. Była przecież możliwość, że zahaczy on o klamkę, drzwi się otworzą i również zbiegnie razem z nimi. W każdym razie, nie należy martwić się na zapas.
- Tak? - spytała Ola, wchodząc do pokoju, w którym przebywali mama i tata.
- Co myślicie o wyjeździe nad morze na dwa tygodnie? Wyjazd by był za tydzień - spytał tata z uśmiechem.
Siostry były mocno zdenerwowane. Nie zostawią przecież psa samego nad jeziorem, nie dość, że przywyknął do ich domu... ale z kolei, można przecież liczyć na przyjaciółki? Tak się składało, że rodzice jednej ze znajomych Ani prowadzili hotel dla psów... Niestety był on płatny, a za dwa tygodnie trzeba by było zapłacić 500 złotych...
- Świeee...tny pomysł - powiedziała Ola i starała się uniknąć tego, żeby rodzice dowiedzieli się o jej poddenerwowaniu sytuacją. W końcu pobiegły do pokoju.
- Dostałaś kupę szmalu na urodziny, daj trochę, to nasz wspólny pies! - szepnęła Anka do siostry.
- Dobra, mam 300 zeta, daję 250, ale rodzice zauważą, że wydałyśmy... - odparła zdenerwowana Ola. - Nie możemy zrezygnować z wyjazdu... mama i tata wiedzą, że od lat marzyłyśmy o` wyjeździe na północ, kąpielach w zimnym morzu i wieczornych spacerach na mieście.
- Nie szkodzi, ja mam 500 zeta oszczędzonych na czarną godzinę, o których rodzice nie wiedzą i 250 zeta w portfelu, o czym wiedzą. Damy radę - powiedziała pewnym głosem starsza siostra.
Sześć dni później dziewczyny zmieniły plany na rzeczywistość. Wmawiając rodzicom, że idą na całkiem zwyczajny spacer, co raczej często robiły latem, szły do Małgośki, przyjaciółki Ani, której rodzice prowadzili hotel dla psów. Nie spodziewały się, że może je spotkać coś tak okropnego...
Gdy powiedziały Gosi o swoich planach, ona tylko wzruszyła ramionami, wyjaśniła im wszystko i chciała już zamknąć drzwi, ale uniemożliwił jej to głos Ani...
- Jak to? To nie możliwe... Na pewno? - powiedziała przerażona nastolatka.

ROZDZIAŁ 6
Nie ma miejsc w hotelu! To najgorszy koszmar, jaki mógł spotkać siostry w takiej chwili. Co teraz poczną z psem? Koleżankom go nie podrzucą, ich mamy by się pewnie pytały o szczegóły i mogłyby donieść mamie Oli i Ani, że ich córki potajemnie trzymają zwierzę w domu, na które rodzice nie wyrazili zgody. Trzeba liczyć na cud... przecież w hotelu nie zwolnią się miejsca tak nagle, a mnóstwo osób wyjeżdża o tej porze. Rozczarowane siostry weszły właśnie do domu, ciągle kontrolując, czy mama i tata nie patrzą w ich kierunku. Na szczęście któryś z rodziców siedział na kiblu, a inny gotował obiad. Po całym domu roznosił się zapach pieczonych ziemniaczków, a tylko mama umie je gotować, a tata przeważnie długo siedzi w łazience. Droga więc wolna. Ola i Ania zdjęły buty, dały komunikat, że są i pobiegły do sypialni starszej siostry.
- Co teraz poczniemy? Jutro wyjazd, nie zabierzemy przecież potajemnie psa! W domu nam się udaje, a podczas wyjazdu rodzice zauważą, że pakujemy zwierzę do samochodu... - Ola ciągle rozpaczała. -
- Chyba będziemy musiały liczyć na cud... Chociaż to na pewno się nie zdarzy - Ania zrezygnowana opadła na łóżko. Goldy przeszedł jej przez nogi i zaczął je lizać.
- Goldy, zejdź... - powiedziała zmęczonym tonem starsza siostra.
- Maryśka coś wymyśli, ona zawsze ma pełno pomysłów - powiedziała Ola z odrobinką nadziei w głosie.
Po kilku minutach młodsza z rodzeństwa wpadła w dzikim biegu do sypialni Anki, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Mam, mam! - wykrzyknęła tak, żeby tylko w ów sypialni było ją słychać. Starsza siostra podniosła głowę z łóżka i pogłaskała Goldy'ego.
- Marysia zna zaufany hotel dla psów, w którym przesiadywała Tiffany. Jest on jakieś 1600 metrów od naszego domu, na ulicy Lawendowej 5, kojarzysz? - powiedziała, kładąc się na łóżku i dając ciasteczko psu.
- Tam mieszka Ewka! - odpowiedziała zszokowania Ania. - Mam nadzieję, że nas nie zauważy i nie wyplepla. Wiem, gdzie to jest. Idziemy tam po obiedzie!
Plan dziewczyn się powiódł. Wzięły całą swoją kasę, Anka tą oszczędzaną na czarną godzinę, Ola połowę swojej. Nie wiadomo, ile pobyt tam kosztuje. Dotarły tam, miały dość pieniędzy i udało im się zakwaterować psa na dwa tygodnie, czyli na tyle, ile wyjeżdżały. Ponownie zrobiły tą sztuczkę z dowodem, jak podczas potajemnej wizyty u weterynarza, na szczęście recepcjonistka była równie naiwna, jak pracownica gabinetu.

ROZDZIAŁ 7
Dwutygodniowy wyjazd Oli i Ani skończył się pod koniec lipca. Zadowolone siostry wróciły do domu, myśląc, że teraz po prostu pójdą do hotelu, w którym zostawiły Goldy'ego, wezmą go i znów przetrzymają go potajemnie w domu do końca wakacji. Przechodząc jednak tuż obok tego miejsca zauważyły mnóstwo psów biegających po łące... Ruda jamniczka goniąca kolorową piłkę, żywiołowy, biało-czarny border collie, wyżeł węgierski wyłożony na kocu przed hotelem i mały westie chowający się za drzewami. Były wszystkie... oprócz ich Goldy'ego! On przecież kochał bawić się na łąkach, polanach i wszystkim co na zewnątrz. Weszły do budynku wypytując pracowników hotelu. W końcu znalazły mamę Ewki wożącą po korytarzu wózek z mnóstwem toreb z psią karmą. Wypytywały ją, gdzie jest golden retriever... nie spodziewały się, że to usłyszą.
- Mam dla was złą wiadomość... gdy jedna z naszych pracowniczek wyprowadzała psy na spacer, jakiś mężczyzna wyrwał jej smycz z ręki i wypuścił go gdzieś daleko... dziewczyna od razu nam to zgłosiła, ale zanim zdążyłyśmy go złapać wbiegł na ulicę, gdzie jechał samochód z prędkością 100 km na godzinę. Żyje, ale jest w tragicznym stanie... - mama Ewki skończyła opowiadać i pojechała dalej. Widać było, że jest bardzo zdenerwowana, ale Ania i Ola jeszcze bardziej. Całe roztrzęsione poszły do gabinetu obok hotelu, tam gdzie mówiła im pracowniczka hotelu.
- Jeśli się nie mylę, wy po Goldy'ego... Wasz pies jest w krytycznym stanie, nie może się ruszać... - powiedziała zmartwiona kobieta, zaprowadzając je do sali, w której przebywał ich pies. Gdy go zobaczyły, były w szoku. Nie był już tym żywym psem, kiedy znalazły go zabłąkanego przy jeziorze. Leżał tylko na łóżku dla zwierząt, które musiały zostać na dłuższy czas w gabinecie.
- Da się go wyleczyć, ale prawdopodobnie będzie to bardzo kosztowne i może się nie udać... Do was należy decyzja, co teraz zrobicie - powiedziała dziewczynom pracowniczka gabinetu.
- Na czym będzie polegało leczenie? - spytała starsza siostra, strasznie zdenerwowana.
- Jest to bardzo skomplikowane, ale szanse na powiedzenie się tego są trochę niższe niż połowa, to młody pies i miał szczęście. Normalnie psy po czymś takim byłyby już nie do wyleczenia, ale on wygląda mi na jakiś rok z kilkoma miesiącami.
- Ile to będzie kosztować?
- Obawiam się, że około tysiąca złotych...
- Jeszcze sporo zbierania przed nami... Jest jeszcze jakieś wyjście?
Ola nie mogła już wytrzymać tej rozmowy.
- Nie! Nie chcę nawet o tym słyszeć! - wrzasnęła, wpychając się między Anię i panią zajmującą się ich psem.
- Dobrze, postaramy się uzbierać... - powiedziała Ania z lekką niepewnością. - Do kiedy musimy zapłacić?
- Do końca tygodni powinniśmy rozpocząć leczenie, jeśli chcemy, żeby wyzdrowiał.
- Dziękujemy za pomoc... Do widzenia - powiedziała starsza siostra, po czym zgarnęła młodszą i wyszły z terenu należącego do psiego hotelu.
- Ola, zależy Ci na psie, ale...
- NIE! Przeliterować? N-I-E. Uzbieramy to jakoś...
- Jakoś... oby. Myślałaś chociaż, co będziemy robić.
- Nie wiem, wymyślimy coś...
- No właśnie... Mamy tylko tydzień.
- Przestań gadać jak dorosła! To mój pies, ja go znalazłam, ja jestem jego właścicielką i ja decyduję, co się będzie z nim działo. Na razie mamy 400 zeta...
- Ej, przecież Twoje urodziny są za cztery dni! Może wykorzystajmy to, hę? Najwyżej oddam ci trochę tej kasy...
- Wszystko będzie jeszcze dobrze... Ze sto, dwieście złotych dostanę, a możemy jeszcze posprzedawać nasze stare zabawki i inne rzeczy, których nie używamy...
- Dobra, jakoś to uzbieramy...

ROZDZIAŁ 8
Ola przejęta całą sytuacją wróciła do domu z siostrą. Jak miały nie wyjawiać mamie tego, co się dzieje z Goldym? Przecież ona zauważy, że jej córki chodzą przygnębione i z przeważnie wesołych będzie im wszystko obojętne, tylko nie to, jak się czuje ich pies. Codzienne wizyty u niego i sprawdzanie, jak się czuje były obowiązkowe, dziewczyny nie wytrzymałyby dnia bez sprawdzenia, jak ma się ich zwierzak. Po zakończeniu wielce męczącego dnia, młodsza siostra położyła się do łóżka i zasnęła oczekując, że następny dzień będzie lepszy...
Kilka dni później dziewczyny musiały już zapłacić. Szły do gabinetu bez żadnych zmartwień, że ich psu nie uda się już wyzdrowieć. Jednak gdy dotarły do miejsca, gdzie leżał ich pies i zamierzały wyjąć pieniądze, stało się coś, co wyczerpało wszelkie szanse na ponowne zdrowie Goldy'ego...
Ola gorączkowo grzebała w kieszeni, szukając portfela z pieniędzmi, które miała dać na leczenie psa. Nie znalazła go. Przeszukała wszystko inne, grzebała w swoich butach, skarpetach, innych kieszonkach i kieszeniach, bluzce i wszystkim co możliwe, nawet swoich włosach. Ania także przeszukiwała całą siebie, lecz z marnym skutkiem. Siostry zaczęły raczkować po całej sali, zaglądając pod wszystkie łóżka, pod pościel innych psów, na szafkę z lekarstwami, ale również nic nie udało im się znaleźć.
- Gdzie jest ta kasa! Wzięłaś ją w ogóle z domu? - powiedziała strasznie zdenerwowana Ola.
- Pójdziemy do domu i przeszukamy cały - odpowiedziała Ania, która widocznie była całkiem spokojna. - Możemy?
- Możecie, ważne, żebyście dostarczyły pieniądze dzisiaj - odpowiedziała pani weterynarz zajmująca się Goldym.
Dziewczyny pobiegły do domu. Z kuchni unosił się zapach gotowanego przez mamę rosołu, a tata siedział w łazience, najwidoczniej na desce klozetowej. Siostry przeszukały cały dom, zaglądały do wszystkich szafek, szufladek, przeszukując wszystkie półki przy okazji zgarniając z nich kurz, wazony z kwiatami, nawet łazienki, ale nigdzie kasy nie było. Wreszcie wtargnęły się do łazienki, gdzie tata właśnie spuszczał wodę... portfel z pieniędzmi był we wnętrzu toalety.
- NIE!!!!!!!!!!!! - wydarła się Ola, zdejmując rękę swojego ojca ze spłuczki, jednak on zdążył już wcisnąć. Oszczędność leciały już przez kanalizację, więc Ania zaczęła kopać w ścianę i ją rozwaliła, lecz nagle przez cały dom zabrzmiał dźwięk komórki starszej siostry, więc młodsza odebrała. Była to pani lecząca ich psa.
- Pieniądze wpadły nam do kanalizacji, musimy je wyciągnąć ale spokojnie, ciocia Ania wali kopie w ścianę! - wrzasnęła Ola, rozłączając się z zszokowaną lekarką. Pobiegła do łazienki, gdzie zauważyła, że Ania już wchodzi do ściany i kopie w rury. Woda zaczęła wlewać się stopniowo do łazienki i rodzina miała jej już po kolana.
- Co wyście narobiły! - wrzasnął tata, odpływający do kuchni, gdzie mama próbowała ugotować rosół, lecz wpływająca woda zaczęła jej go stopniowo zalewać i w końcu i ona odpłynęła przez pokój. Było coraz gorzej i gorzej, ale Ania i Ola weszły do ściany i wreszcie złapały portfel. Jednak gdy go odpięły... Był pusty i odpięty!
- Kurde, całe nasze oszczędności przemokły! - wrzasnęła Ania.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! - wydarła się Ola, która po jakimś czasie znalazła się we...

ROZDZIAŁ 9 - 1 część
...własnej sypialni, pod swoją pościelą i w doskonale znanym domu jej, siostry, mamy, i taty. Spojrzała na zegarek stojący na szafce obok łóżka. Była trzecia nad ranem. Najwidoczniej cała akcja tylko jej się przyśniła, tylko, że jej sny nieraz bywały prorocze. Kiedyś śniło jej się, że jedna dziewczyna z jej klasy, Lusia przeprowadziła się, co później okazało się, że ona na serio się przeprowadzi. Innym razem śniła o tym, że dostała jedynkę z kartkówki z historii, co zdarzyło się na serio z powodu, że zupełnie się nie uczyła, bo nienawidziła tego przedmiotu. Gdy pani o czymś gadała, Ola sobie rysowała jak gdyby nigdy nic pieski, kwiatki, chmurki i wszystko co jej do głowy wpadło, byle tylko nie słuchać. Co, jeśli sen z Goldym też był proroczy? Do końca nocy nie mogła spać, ponieważ była zbyt zdenerwowana. Gdy była pewna, że już nie zaśnie, wstała z łóżka, ubrała się, poszła do toalety i uczesała włosy w dwie sterczące kitki. Później zajęła się sobą do czasu, aż nie usłyszała, że ktoś oprócz niej też już wstał. Pobiegła do drzwi, żeby zobaczyć, kto idzie. Była to jej starsza siostra. Ola wypadła z pokoju błyskawicznie. Ania od razu ją zauważyła.
- Już nie śpisz? - spytała lekko zszokowana dziewczyna, odwracając się w kierunku siostry.
- Nie... Śnił mi Goldy... Muszę zobaczyć, jak się czuje - odpowiedziała na to Ola zaspanym głosem.
- Ale przyznaj się, jesteś zmęczona? Nie będziemy budzić ludzi o piątej! Są przecież wakacje, Goldy może jeszcze przeczekać sześć dni na zaczęcie leczenia! - odpowiedziała Ania. - Ja nie mam zamiaru jeszcze wstawać, idę do kibla, budź swoje psiapsióły jak chcesz, tylko nie miej potem do mnie wyrzutów, że przestaną cię lubić.
To było ostatnie, co starsza siostra powiedziała na ten temat. Zmierzając w stronę łazienki, spojrzała się jeszcze do tyłu żeby zobaczyć, co pocznie Ola. Szła ona do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi tak cicho, żeby nikt ze śpiących nie usłyszał jej.
Następnego dnia Ola, Magda, Marysia, Kasia, Ania i Laura zebrały się nad jeziorem naradzając się, co dziewczyny mogą zrobić, żeby zarobić pieniądze na leczenie Goldy'ego. Marysia dorzuciła pięć dych, bo pieniędzy jej nie brakowało, właściwie nie miała nawet na co ich wydać. Resztę wolała sobie zostawić na czarną godzinę, jak to też robi Anka. Po kwadransie naradzania się, Oli wpadł na myśl ich starszy pomysł, że mogą zorganizować sprzedaż zabawek z dzieciństwa. Wszystkie zniosły swoje rzeczy na sprzedaż do Marysi, gdzie ustalą, która się czym zajmuje. Rozłożyły się na długiej ławce, gdzie Ania i Laura sprzedawały towar, Kasia i Ola zachęcały ludzi, żeby zainteresowali się zakupem, a Madzia i Maria pilnowały porządku. W końcu, gdy wszystko zostało sprzedane, dziewczyny policzyły pieniądze.
- Sto złotych... - wyliczyła wreszcie Ola, odkładając drobne na osobną kupkę. Pieniądze powoli się kończyły.
- Sto pięćdziesiąt złotych! - powiedziała Ola, odkładając ostatniego grosza na miejsce pieniędzy odliczonych. Schowała zysk do słoika i zabrały wszystkie pieniądze do domu.
- Ile mamy? - spytała młodsza siostra.
- Sześćset... a to dopiero pierwszy dzień! - otrzymała odpowiedź.

ROZDZIAŁ 9 - 2 część
Przez następne kilka dni zbieranie pieniędzy szło dziewczynom coraz gorzej niż dnia poprzedniego. Nieopodal domu Kasi leżał ogródek z jabłkami należący do mieszkańców jej osiedla. Przyjaciółki postanowiły pomóc z zbieraniu i sprzedaży owoców, więc to także przyniosło zysk. Z kolei Ania i Laura postanowiły sprzedawać upieczone przez siebie ciasteczka w domu Laury, gdyż mama Ani nie mogła się dowiedzieć, na co zamierzają wydać zdobyte pieniądze. Przedostatniego dnia, Ola z siostrą liczyły pieniądze zdobyte pod nieobecność rodziców.
- Od wtedy mamy 600 złotych... teraz uzbierałyśmy 100... Mamy 700 złotych! - młodsza siostra wyraźnie była wesoła.
- Jeszcze 300 złotych... To strasznie dużo, ale jutro masz urodziny. Możemy chyba liczyć na cud? A teraz spadaj do swojego pokoju, bo zaraz rodzice przyjdą - odpowiedziała starsza siostra, zgarniając oszczędności do błękitnego pudełka. Zamknęła je na klucz, który schowała w swoim etui na komórkę. Dalszy dzień minął zwyczajnie, jak każdy inny dzień w życiu Ani i Oli.
Następnego dnia młodsza miała urodziny. Dostała... 300 złotych od rodziców.
- Coś jeszcze? - spytała, spoglądając na rodziców.
- Tak... dowiecie się później. Teraz idźcie do kuchni na śniadanie - powiedziała tajemniczo, odwracając się do salonu.
- Co? Coś tu jest nie tak... zwykle śniadanie jemy w swoich pokojach - mimo to i tak Ola poszła do jadalni. Tam zauważyła, że na stole leży miska, taka jak dla psa i banknot stuzłotowy. Obok tych rzeczy leżał liścik, na którym było napisane:
".kepazc bul wókazok, ńarbu hcywomiz hciows ez ogendej eiwakęr w zseizdjna ytnezerp i ezdąineip enpętsaN"
- O co chodzi? - zapytała Ola, biorąc liścik do ręki.
- To chyba jest zapisane od tyłu... Czy to czasem nie jest: Następne pieniądze i prezenty znajdziesz w rękawie jednej ze swoich zimowych ubrań, kozaków lub czapek? - odpadła na to Ania pytaniem na pytanie.
- Chyba tak...
I zaczęły przeszukiwać wszystkie swoje kurtki, czapki i kozaki. W jednym z butów młodszej siostry był następny banknot, tym razem pięćdziesięcio złotowy, a w czapce starszej był banknot stu złotowy i obroża, zaś w kieszeni od kurtki Ani zza czasów pierwszej klasy znajdował się następny liścik, który kazał iść do "miejsca, w którym Ola przebywa wieczorem". I tak dalej, i dalej... Wreszcie dziewczynka wysypała wszystkie swoje zbiory:
700 złotych, psa miska, obroża, gumowa kość, smycz do spacerów, karma w puszce...
- Ale czyż to nie są prezenty dla psa? - spytała Ola.

ROZDZIAŁ 10 - Część 1
- Tak, to są prezenty dla psa, to Twój prezent na urodziny! - mama wreszcie to powiedziała licząc, że jej córka się ucieszy.
Ola w tej chwili nie wiedziała, co ma powiedzieć. Znaczy wiedziała, powie, że się cieszy, ale przecież w głębi duszy jakiego psa pragnęła... Goldy'ego przecież! Jak mogła wziąć innego zwierzaka i zostawić obecnego na pastwę losu leżącego w szpitalu? Przecież jutro trzeba było przynieść pieniądze na leczenie ich potajemnie przetrzymywanego psa! Co teraz poczną? Mogę przecież trzymać drugiego psa w domu, ale czy dadzą radę? Mają już jednego, przecież on będzie szczekał na cały głos i szalał z Goldym, chyba, że odpowiednio go wyszkolą. Dziewczyna zdecydowała, że wszystkio jeszcze się potoczy. Może przecież wydać 1000 złotych na leczenie, 300 jej jeszcze zostanie. Tyle powinno wystarczyć na wszystkie wizyty u weterynarza... Poza tym, znając pracowników gabinetu obok ich domu, będzie pewnie można płacić na raty. "Jakoś się uda", pomyślała siostra, biegnąc do swojego pokoju.
Następnego dnia, zanim siostry zostały zabrane do psiego schroniska, poszły zapłacić za leczenie. Potem zjadły obiad na urodziny Oli w jej ulubionej restauracji i wreszcie po krótkim odpoczynku pojechały wybrać ich nowego psa. Wchodząc do sali z tymi zwierzętami, w oczy rzuciło im się mnóstwo psiaków, piesków i szczeniaczków. Z jednej strony wesoło merdający ogonkiem kundelek, z drugiej słodko śpiący border collie, z trzeciej aż proszący się o pogłaskanie pies w typie samojeda i jeszcze mnóstwo innych czworonogów, które wyglądem aż się prosiły o adopcję. Po dłuższym czasie Ola zdecydowała się na sympatycznego, wesołego kundelka, który wyglądał jak nieco zmniejszony berneńczyk z krótszą sierścią i nieco inną budową ciała.
- Za tydzień zapraszam znów do naszego schroniska. Wtedy będziecie mogli go zaadoptować - powiedziała uśmiechnięta właścicielka schroniska, po czym Ola, Ania i ich rodzice poszli do domu.

ROZDZIAŁ 10 - Część 2
Ola siedziała nad jeziorem, otoczona wszystkimi przyjaciółkami. Na kocu tańczył mały piesek ze schroniska, który trafił już do domu dziewczyn. Leczenie Goldy'ego miało jeszcze trwać, weterynarze planowali zadzwonić do Ani, kiedy ono się skończy. Do tego czasu siostry bawiły się z ich nowym pupilkiem, żywiołowym samcem, którego zdecydowały się nazwać Ferdyen, ale wszyscy mówili na niego Ferdżi, Frydzio lub jeszcze jakoś inaczej, według swojego pomysłu nawiązując oczywiście do jego prawdziwego imienia. Kasia mówiła na niego Ferdziu, co oczywiście Oli nie przeszkadzało. Codziennie po południu dziewczyny zbierały się w miejscu wspólnych spotkań, gdzie między innymi odrabiały lekcje, bawiły się z psami, które zdecydowanie przypadły sobie do gustu. Zabawę przerwał dzwonek telefonu Olki. Początkowo myślała ona, że jej starsza siostra dzwoni z informacją, że leczenie Goldy'ego się powiodło i mogą go zabrać do domu, jednak po odebraniu połączenie, dziewczynie odebrało mowę.
- Ola, mam złe wiadomości... Dzwoniła do mnie pani z gabinetu, jego operacja nie poszła... Trzeba będzie robić drugą, boję się, że będzie z nim nie najlepiej...
- Cccccoooo....? - zszokowaną siostrę stać było tylko na tyle.
- Nie śnisz... Obawiam się najgorszego...
- Chyba Cię coś pogięło!
- Mamy już Ferdzia, przyzwyczaiłyśmy się do niego...
- Ferdziu jest moim ulubionym psem, ale Goldy też jest naszym ulubionym psiakiem i też jest częścią mojego życia! W skład leczenia wchodziły trzy operacje, w razie co..
- Nie będziemy go męczyć nadmiarem operacji...
- NIE będziemy go męczyć, BĘDZIEMY go leczyć! Zrozumiałaś!
- Tak... Mamy jeszcze szanse, jeśli dwie operacje się jeszcze nie udadzą...
- Przestań już!
- Rozłączam się, nara, i pamiętaj...
- Nara...
Młodsza siostra rozłączyła się i schowała komórkę do swojej torby, cała roztrzęsiona i jednocześnie mocno przerażona. Oczywiście dziewczyny to zauważyły...
- Co jest? - spytała Marysia, biorąc Tiffany na ręce.
- Goldy... - odpowiedziała Ola.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz, jakoś to pójdzie... - dopowiedziała Magda, głaszcząc psa koleżanki, który polizał ją po ręce.
- Mam nadzieję... - odparła jego właścicielka. Usłyszawszy ponowny dzwonek swojej komórki, zajrzała tylko, kto to. Mama. Z komunikatem, że Ola musi wracać do domu. Dziewczyna wzięła swojego kundelka na smycz, pożegnała się z przyjaciółkami i wolnym krokiem, nadal cała roztrzęsiona poszła do swojego domu.

ROZDZIAŁ 11 Część 1
Był początek sierpnia. Ola właśnie się obudziła i w tej chwili jadła śniadanie czekając na Anię. Rodzice dziewczyn szli do koleżanki mamy i nie zabierali córek z sobą, dzięki czemu mogły swobodnie iść do Goldy'ego, biorąc przy okazji Ferdzia. Gdy rodzice wyszli, młodsza siostra umówiła się z Kasią, Magdą i Marysią na dwór, a Ania miała iść do Goldy'ego. Koleżanki właśnie gromadziły się nad jeziorem, czekały jeszcze na jedną. Gdy minęło dobre pół godziny, rozległ się głos telefonu. Dzwoniła starsza siostra. Sięgając po komórkę, Oli trzęsły się ręce z nerwów, co starsza siostra ma jej do powiedzenia...
- Cześć, Ola... Pewnie wiesz, dlaczego dzwonię... - Ania powiedziała to dość zmartwionym głosem, więc dziewczynka omal nie zemdlała. Wszystkie przyjaciółki ją otoczyły, oczekując na czyiś głos. Zapadła cisza.
- Co chcesz tym powiedzieć? - wydusiła z siebie wreszcie młodsza z rodzeństwa, cała się trzęsąc.
- Goldy... operacja... nie powiodła... jedna próba... - Anię było stać tylko na tyle. Stała właśnie w poczekalni w szpitalu dla zwierząt przy sali operacyjnej, w której jeszcze przebywał ich pies.
- Została nam... ostatnia próba? - spytała przerażona Ola. Wiedziała, że to nie ma sensu. Jedyne, na co mogła liczyć, to szczęście...
- Jutro Goldy przejdzie ostatnią operację... są niewielkie szanse, że się uda. Jeśli nie pójdzie, zostanie nam tylko jedno wyjście...
- Choćby mnie mieli operować na żywca, nie pozwolę na to...
- Mamy jeszcze jedną szansę...
Po tym Ania się rozłączyła.
- Nie mam teraz czasu, żeby się bawić - powiedziała Ola, zapinając Ferdyenowi smycz, po czym odwróciła się bez słowa i rozdrażniona poszła do domu. Gorzej być nie mogło...

ROZDZIAŁ 11 Część 2
Następnego dnia Goldy miał przejść trzecią, a zarazem ostatnią z możliwych operację. Dziewczyny w drodze do gabinetu były całe roztrzęsione. Życie ich psa zależało od tego, co wydarzy się w ciągu kilku najbliższych godzin. Na czas, kiedy golden retriever był operowany, Ania i Ola wyprowadziły Ferdyena na polankę obok jeziora, gdzie bawiły się z nim wszystkie przyjaciółki młodszej siostry, a znajome starszej rozmawiały. Obie z nich starały się nie myśleć o najgorszym, mimo, że proste wcale to nie było. Jednak jakoś im się udawało, z nadzieją, że za jakiś czas zobaczą już Goldy'ego żywiołowego, radośnie biegającego na czterech, zdrowych łapach owłosionych długą, złocistą sierścią błyszczącą w promieniach grzejącego słońca. Był taki upał, że wszystkie dziewczyny nosiły krótkie spodenki i bluzki krótkie jak staniki. Podczas ich wspólnych rozmów, Ferdyen pływał z Tiffany w jeziorze pod okiem swoich opiekunek. Bawiły się w najlepsze, gdy nagle rozległ się ledwo słyszalny dźwięk komórki Ani. Na wyświetlaczu wyświetlił się napis "Weterynarz Jabłkowska". Cała drżąc, mimo swojego nastoletniego wieku odebrała połączenie.
- Dzień dobry, mówi Anna Darczyńska - powiedziała, oczekując na głos kobiety. Jednak usłyszała głos zupełnie inny, wyglądający na męski.
- Dzień dobry, weterynarz Dobrowolski z tej strony, pani Jabłkowska jest zbyt roztrzęsiona, żeby rozmawiać - powiedział mężczyzna dość zmartwionym tonem. Anię zatkało.
- Czy coś się stało? - spytała dziewczyna z niepokojem.
- Operacja się nie powiodła...

ROZDZIAŁ 12 Ostatni
Ania, roztrzęsiona i zarazem bliska płaczu, wysłała SMSa swojej siostrze. Nie wytrzymałaby, żeby normalnie z kimkolwiek teraz rozmawiać. Gdy Ola usłyszała dzwonek komórki, od razu pobiegła zobaczyć, kto do niej pisze. Na wyświetlaczu wyświetlił się napis "Ania".
- Anka, co się stało, że piszesz, przecież możesz pogadać! - dziewczyna zaskoczona, nieświadoma o tym, dlaczego jej siostra do niej pisała, odwróciła się w jej kierunku.
- Przeczytaj esa - otrzymała w odpowiedzi, po czym zobaczyła, po co Ania do niej pisała. Gdy zobaczyła, czego on dotyczył, omal nie rozryczała się jak dziecko.
Jakiś kwadrans po tym wszystkim do starszej siostry znów zadzwonił telefon. "Weterynarz Jabłkowska" - co znowu?! Dlaczego jeszcze mają ją drażnić informacjami o nieudanej operacji ich psa? Po co je jeszcze bardziej irytować? Ania niechętnie odebrała połączenie. Ola przysłuchiwała się ich rozmowie, usłyszała jednak jedynie jakieś marne westchnięcia, a potem jakieś krzyki pełne radości, sygnał przerywanego połączenia... Wreszcie dostrzegła, że Anka biegnie do niej, w lekkim stopniu zachowując się jak ośmiolatka, która podnieca się nowymi ubraniami dla lalek, tym razem powód byłby radosny dla właściciela psa, gorąco kochającego swojego zwierzaka...
- OPERACJA SIĘ UDAŁA! OPERACJA SIĘ UDAŁA! - Ania darła się jak wariatka, rzucając się nad trawę przed siostrą.
- Co? Ale jak... Udała...? Przecież się nie udała...? O co chodzi? - Ola już nie wiedziała, czy bardziej cieszyć się z tej wiadomości czy zastanawiać się nad jej sensem i czy to normalnie.
- Ten facio, który dzwonił wcześniej to był jej irytujący brat, który dopiero jest na studiach. Zabrał jej komórkę i zadzwonił do nas podszywając się pod kogoś, komu ona kazała do nas zadzwonić... Goldy będzie za dwa dni do odebrania!
Po upływie tego terminu, dziewczyny poszły po swojego psa. Był już w pełni zdrowy, jedyne, czego musiały jeszcze dopilnować to to, żeby nie szalał zbyt dużo i nie biegał.
Po kilku dniach wydarzyło się jednak coś, czego nikt nie przewidział.
W całym domu Darczyńskich unosił się zapach zupy pomidorowej. Ferdyen właśnie się obudził i na swoich małych łapkach pobiegł do kuchni zjeść swoją porcję śniadania. Kilka minut później przyszedł także Goldy, na szczęście rodzice go nie zauważyli. Najgorsze zaczęło się dopiero wtedy, kiedy jeden z psów zaczął szczekać, co powtórzył także drugi. Tą wesołą zabawę dwóch zwierzaków przerwał tata, wychodzący właśnie z salonu do łazienki. Zobaczył, że oprócz Ferdyena w domu jest jeszcze drugi pies.
- Ola, Ania, zejdźcie na chwilę! - zawołał. Jego córki już wiedziały, o co może chodzić.
Niestety się nie myliły...
- Co to za potajemne trzymanie psów w domu?! Gadajcie wszystko, byle szczerze! - warknął na siostry, które później wszystko mu wytłumaczyły. W tym czasie mężczyzna uspokoił się.
- Porozmawiam z mamą - westchnął, po czym poszedł do kuchni, gdzie mama gotowała obiad. Coś do niej mówił, po czym zamienił się z mamą miejscami. Kobieta poszła do swoich córek.
- Dobrze, zatrzymamy go na próbę - powiedziała wykończona sytuacją. - Ale nie wykorzystujcie naszego zaufania ponownie, wiecie, że sporo go straciliśmy z tatą wobec was...
- No dobrze... - powiedziały zgodnie siostry, po czym pobiegły do sypialni starszej siostry.
- Jeeeeeeeeeeest!!! - wydarła się Ola, skacząc po łóżku Ani, nie myśląc już o niczym, tylko o tym, że mogą mieć dwa psy. Tydzień później zaczęła się czwarta klasa młodszej siostry, a pierwsza gimnazjum starszej. Z nowym rokiem zaczęły także nowy etap swojego życia, ten etap przepełniony miłością do zwierząt...

KONIEC


***
I jak?
_________________
lubie banany


Ostatnio zmieniony przez Marley dnia Pon Kwi 22, 2013 6:47 pm, w całości zmieniany 19 razy

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
doggie



Dołączył: 10 Lis 2012
Posty: 5727

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 7:56 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Fajneee ;3.
_________________

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 7:57 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Ok, dzisiaj jeszcze prawdopodobnie będzie drugi rozdział, chyba, że nie dam rady.
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Ala2012
Gość





PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 7:57 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Fajne, pisz dalej
_________________
Powrót do góry
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 8:23 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Napisałam nowy rozdział Wink Zapraszam do czytania!
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Katla



Dołączył: 02 Sie 2012
Posty: 3133

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 9:01 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
co mogę napisać... To Jest Extra Smile
_________________
I'll always support You, Oppa~♥

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 9:03 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Fabuła była już planowana. Spróbuję dzisiaj jeszcze wepchać trzeci rozdział.
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 12, 2013 9:32 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Dodałam 3 rozdział Wink
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Molunia :3



Dołączył: 08 Paź 2012
Posty: 6110

PostWysłany: Pon Mar 18, 2013 7:54 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Pisz dalej! Wink
_________________
#Directioner
#Kwiatonator

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Domi_modelka



Dołączył: 19 Paź 2012
Posty: 3118

PostWysłany: Pon Mar 18, 2013 8:12 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Podoba mi się Smile Kiedy następne ?
_________________
Mój blog

~ " All is lost again, but I'm not giving in
I Will Not Bow, I Will Not Break "

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Pon Mar 18, 2013 8:14 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Jutro, dzisiaj już nie zdążę Wink
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Domi_modelka



Dołączył: 19 Paź 2012
Posty: 3118

PostWysłany: Wto Mar 19, 2013 8:00 am    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Marley napisał:
Jutro, dzisiaj już nie zdążę Wink


OK czekam Smile KOcham Cię :***
_________________
Mój blog

~ " All is lost again, but I'm not giving in
I Will Not Bow, I Will Not Break "

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 19, 2013 5:07 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Już jest Wink Druga część prawdopodobnie jutro...
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
CherryOnCake
Gość





PostWysłany: Wto Mar 19, 2013 5:11 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
To jest MEGA <3
_________________
Powrót do góry
Marley



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 19574

PostWysłany: Wto Mar 19, 2013 5:19 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Prawdopodobnie będę pisać jeszcze inne opowiadania, albo po prostu historie innych dziewczyn z klasy Oli, np. Kasi, Marysi bądź innych ukrytych, ale najpierw muszę mieć wenę, bo teraz to mam MEGA wenę xD
_________________
lubie banany

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Top Model Strona Główna -> Top Mix Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group