Forum Top Model Top Model
Forum dla fan�w mody i projektowania

FAQ FAQ    Szukaj Szukaj   Lista u¿ytkowników Użytkownicy   Regulamin Regulamin

 Profil Profil   Zaloguj siÄ™, by sprawdzić wiadomoÅ›ci Zaloguj siÄ™, by sprawdzić wiadomoÅ›ci   Zaloguj Zaloguj
Uśmiechnij się, bo jutra może już nie być...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Top Model Strona Główna -> Top Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastÄ™pny temat  

pisać?
odpuść sobie lepiej
28%
 28%  [ 2 ]
zobaczy siÄ™
71%
 71%  [ 5 ]
Wszystkich Głosów : 7

Autor Wiadomość
Jula_modelka



Dołączył: 31 Lip 2013
Posty: 198

PostWysÅ‚any: Nie Gru 07, 2014 6:03 pm    Temat postu: UÅ›miechnij siÄ™, bo jutra może już nie być...
Odpowiedz z cytatem
Witam moje drogie Very Happy . Postanowiłam jednak napisać to opowiadanie, z czystego egoizmu, bo pomysł nie pozwalał mi spać w nocy i chciałam, żeby jak najszybciej dał mi spokój Wink . Nie jestem specem jeśli chodzi o akcję, a przygodowe osobiście wolę oglądać w telewizji niż pisać, ale P. Wena nie odpuszcza...
Dedykuję to opowadanie wszystkim, którzy weszli tu, przeczytali moje nędzne wypociny i zostawili po sobie ślad w postaci komentarza Smile)
**************************************************************************************






Prolog



Wpatruję się w telefon o dobrych dwóch minut. Na wyświetlaczu co chwila pojawia się ten sam nnumer. Nie wiem czego znowu ode mnie chcą, ale na pewno tego nie zrobię...
Po co ja tutaj w ogóle wracałam?
Zrezygnowana w końcu podnoszę słuchawkę.
- Bobbie! Ale dawno się nie widziałyśmy-słyszę jej rozradowany głos.
- Do rzeczy.
- Ehm... Zrobisz coÅ› dla mnie?
- Nie.
Już mam się rozłączyć, kiedy Pepper mówi jeszcze:
- To prywatne, przysięgam.
- Tym bardziej nie.
- Obiecałaś mi coś, pamiętasz?
Już wiem, że dalsze odmawianie nie ma sensu, jestem autentycznie zgubiona...
_________________
“ Now my dream is to just have fun for the rest of my life. ”


Ostatnio zmieniony przez Jula_modelka dnia Nie Gru 07, 2014 6:06 pm, w całości zmieniany 1 raz

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Yuuki



Dołączył: 05 Gru 2014
Posty: 2332

PostWysÅ‚any: Nie Gru 07, 2014 6:05 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
WIĘCEJ ;-;
_________________


Jesteśmy jak motyle.

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Jula_modelka



Dołączył: 31 Lip 2013
Posty: 198

PostWysÅ‚any: Nie Gru 07, 2014 8:22 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Rozdział I

Tyle razy obiecywałam sobie, że już nigdy nic dla nich nie zrobię, a jednak znowu weszłam w to bagno... Dlaczego Pepper nie mogła znaleźć kogoś w internecie? Czemu akurat ja?! Co druga osoba w Nowym Yorku umie zaśpiewać idiotyczne "Happy Birthday", ale musiała zadzwonić właśnie do mnie. I teraz muszę iść na to durne przyjęcie, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Mało tego, zaczyna padać, buty od Pepper mają tak cieniutkie obcasy, że muszę iść bardzo ostrożnie, żeby ich nie połamać, a w krótkiej sukience i cienkim płaszczu zaczyna mi się robić zimno. Uduszę ją, jeśli okaże się, że to urodziny jakiegoś dzieciaka, który chce się pobawić w dorosłego. Przysięgam, że pokroję na kawałeczki i już nikt nie będzie mi przypominał, o czymś co powiedziałam kiedyś dla świętego spokoju.
Coca-Cola Club to miejsce imprezy. Jestem prawie całkiem mokra i zmarznięta,a ten rudy małpiszon ma czelność się śmiać,
- Jejku Bobbie, wyglądasz jakbyś wpadła do rzeki. Mam nadzieję, że wyschniesz przed rozpoczęciem. To mają być urodziny, a nie wybory Miss mokrego podkoszulka-mówi na dzień dobry.
- Raczej Miss rozmazanego makijażu-burczę-Gdzie jest toaleta?
- Trzecie drzwi na lewo od baru. Odprowadzić cię?-słyszę przy uchu. Wszędzie rozpoznam ten głos.
- Spadaj Tony-mówię, odsuwając się gwałtownie. Nie wiem co Pepper w nim widzi, ale skoro to jej chłopak i jest szczęśliwa, to mogę go znieść.
Toaleta jest spora i wygląda jak wszystkie inne, kabiny są pomazane, podobnie jak ściany i lusterka. Te ostatnie w drodze wyjątku nie zostały pokryte sprośnymi rysunkami-są na nich wyznania w stylu "Dave mym bogiem", napisane karmazynową szminką.
Poprawiam makijaż i mogę wrócić do Pepper. W sumie to dalej nie wiem, czyje to urodziny. Wiem, to idiotyczne, ale z nią nigdy nic nie wiadomo i raczej nie warto się spodziewać rozwiniętych odpowiedzi na pytania...
Jest już sporo ludzi jak na zwykłe urodziny. Niektóre osoby znają mnie przez Pepper, więc machają do mnie daleka. Innych bynajmniej nie kojarzę. Podchodzę do Pepper.
- To ja już będę jechać po solenizanta-oświadcza Tony.
- Przecież impreza zaczyna się za godzinę-nie zamierzam kryć zdziwienia. Pepper śmieje się.
- Zanim uda się wyciągnąć go z mieszkania trochę minie.
- A czyje to są w ogóle urodziny?
- Niespodzianka. Nie powinnaś poćwiczyć?
- To tylko głupia piosenka urodzinowa, a nie jakiś skomplikowany kawałek.
- Ale ma być idealnie.
Przewracam oczami.
- Cytuję tylko twoje słowa-mówi Pepper. I to właśnie jest najgorsze...
- Wiem.
Godzinę później do klubu wchodzą jakże rozweseleni panowie, doprowadzając Pepper do regularnego szału. Mnie osobiście to bawi, ale jeśli Pepper uprze się coś zorganizować, wszystko musi pójść po jej myśli.
- I z czego się tak cieszysz?-syczy, kiedy zaczyn chichotać na ich widok.
- Wyluzuj.
- Zrójnują imprezę...
- Po prostu zaczęli ją trochę wcześniej niż wszyscy.
Pepper rozglÄ…da siÄ™ po sali.
- Nie mamy nawet sceny... Wiedziałam, że to się tak skończy.
- Zawsze zostaje nam stół do bilarda-mówię z uśmiechem. Pepper jednak nie odbiera tego jako żartu.
- Jesteś genialna-mówi i ciągnie mnie za sobą.
W chwili, gdy wnoszą tort, Pepper daje mi znak ręką. Tylko jak mam zaśpiewać, skoro nawet nie wiem dla kogo? Patrzę nią błagalnie, więc głową pokazuje mi facetaa tuż obok Tony'ego. Już wiem kto to. Chyba... Coś na B... Barton! Uduszę ją! Mam śpiewać dla tego wkurzającego... Ludzie zaczynają się niecierpliwić. Podnoszę mikrofon do ust. Przymy oczy. Kiedyś śpiewałam to prawie identycznie jak Marylin Moonroe.
- Happy Birthday
To You
Happy Birthday
To You
Happy Birthday
Mister Barton
Happy Birthday
To You...

Hey Mister Barton
For all the things you've done
For battles that you won
For everithing you've done with us
And for problems with the ton

We're thank you
So much

Everybody!


Wszyscy klaszczą i składają mu życzenia, gdy zdmuchuje świeczki. Dziecinne, ale nie mam ochoty rzucić wrednego komentarza. Dziś wyjątkowo mu odpuszczę.

Po kilku godzinach impreza rozkręca się. Stoję z Pepper, Tonym i Clintem (tego jednego dnia postanowiłam mówić mu po imieniu) przy barze.
- Na długo się tu zatrzymałas-pyta Pepper.
- Po jutrze mam wylot z mieszkania. Właściciel chce sprzedać.
Jest zawiedziona.
- Kurcze, nie możesz czegoś wykombinować?
Kręcę głową.
- Chyba, że masz jakies mieszkanie na zbyciu-śmieję się.
Pepper rozpromienia siÄ™.
- Przecież możesz mieszkać u nas.
Tony zachłystuje się drinkiem.
- Oszalałaś-stwierdza.
- Niby czemu?
- Pepps nie możemy przygarniać wszystkich twoich znajomych.
- A jak przygarniamy twoich to jest dobrze?!
Clint coś tam mówi o łazience i odchodzi. Ja też chyba powinnam się wycofać...
- Stój Bobbie-zatrzymuje mnie Pepper- Jestem w tej twojej zakichanej wieży sama wśród dwóch facetów, którzy najchętniej nie ruszaliby tyłka sprzed telewizora. Chyba należy mi się jakieś normalne towarzystwo?!
Tony przewraca oczami. Wygrała.
Po zamknięciu klubu jedziemy do domów. Jestem wyczerpana, a oczy same mi się zamykają, kiedy wsiadam do czyjegoś samochodu.
- E! Śpiąca królewno! Wysiadka!
Jednak go nie lubię. Przy wejściu do wieżowca zatrzymuje mnie Pepper.
- Spakuj się. Przyjadę po ciebie jutro wieczorem-mówi i wraca do auta.
Taaa...
_________________
“ Now my dream is to just have fun for the rest of my life. ”

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Diddlina



Dołączył: 22 Kwi 2014
Posty: 9560

PostWysÅ‚any: Nie Gru 07, 2014 8:47 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Jeszcze :***
_________________

♥Zu♥Marli♥Marmu♥Wampirek♥Arti♥

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Yurie Sigtuna



Dołączył: 14 Gru 2014
Posty: 194

PostWysÅ‚any: Nie Gru 14, 2014 2:42 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Pisz ;P
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Ericaa



Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 2168

PostWysÅ‚any: Nie Gru 14, 2014 7:55 pm    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Pisz, Pisz, Pisz Jula_modelka
_________________

Wesołych Świąt!!!

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Jula_modelka



Dołączył: 31 Lip 2013
Posty: 198

PostWysÅ‚any: Nie Maj 10, 2015 8:24 am    Temat postu:
Odpowiedz z cytatem
Oto powracam! Dawno mnie nie było, więc postanawiam poprawę.
------------------------------------------------------------------

Rozdział II

Ciekawskie spojrzenie małych oczu Pani Dummond, wita mnie na korytarzu.
- Co to? Wyprowadzka, tak szybko?! - mówi swoim piskliwym głosem i poprawia papiloty na bordowych włosach. Podnoszę z posadzki sportową torbę i opieram walizkę o ścianę.
- Czas poszukać czegoś innego - uśmiecham się. Kobieta załamuje spracowane ręce.
- Ale w Nowym Jorku?
Kiwam głową.
- Będę mieszkać u znajomych, a potem znajdę coś dla siebie.
Pani Dummond wyciąga rękę, żeby otworzyć drzwi, ale ktoś ją uprzedza. Twarz wykrzywiona w głupim grymasie zwraca się ku mnie.
- Idziesz? Czekam od piętnastu minut - burczy. Coś mi tu nie pasuje. Przecież to Pepper miała po mnie przyjechać. Pani Dummond uśmiecha się porozumiewawczo.
- To powodzenia na nowej drodze życia - mówi i znika za drzwiami swojego pachnącego naftaliną mieszkania. Clint marszczy brwi.
- Gdzie Pepper? - pytam z degustacjÄ….
- W Paryżu. Idziesz?
Gdzie?! Nienawidzę jej, po prostu nie znoszę. Trzeba było słuchać głosu rozsądku i znaleźć wolny pokój w jakimś hotelu... Niechętnie pozwalam mu zabrać moje rzeczy i wsiadam do czarnego (a jakże!) Porshe. Brak zapachu ciężkich, nieco wsiowych perfum oznacza ewidentnie nieobecnośc Jej Wysokości Natashy, co jest conajmniej dziwne, żeby nie powiedzieć - nienormalne.
- Gdzie Natasha? - pytam, używając tego okropnego imienia. Barton odwraca się w stronę okna.
- Agentka Romanoff jest zapewne w swoim mieszkaniu.
"Agentka Romanoff", już nie "Natasha", czyli kryzys. Jeden z poważniejszych, skoro powiedział "jej mieszkanie", bo ostatnio jak tu byłam, mieszkali razem. Uroczo...
Po kilkunastu minutach zatrzymuje nas korek. Clinton wysiada, a ja za nim, bo nie wiem, co mam robić.
- A samochód?! - wrzeszczę za nim. Odwraca się ze zdegustowaniem.
- Nie drzyj się, kobieto. Zaraz tu wrócę, tak?
Pokazuję mu język, kiedy myślę, że nie patrzy. Ups! Chyba patrzył. Jego palce wbijają mi się boleśnie w ramię. Kopię go w kostkę.
- Możesz zachowywać się jak zrównoważona psyhicznie? - syczy.
- Puść mnie.
- To.SiÄ™.Ogarnij.
- Burak.
- Idiotka.
W końcu jednak wypuszcza mnie i spokojnie zamiawia kawę w budce obok sklepu warzywnego. Patrzę, jak bez jakiegokolwiek wyrazu, wsypuje cukier do kubka. Jedna saszetka. Potem druga. I trzecia... Fuu! No a poza tym, kto pije kawę wieczorem?!
- Jesteś obrzydliwy - mówię, kiedy wypija wszystko bez skrzywienia. Lustruje mnie, zatrzymując oczy na moich rękach. Czego on chce?! Przecież już nie widać...
- I kto to mówi - prycha. Mam ochotę go uderzyć. Wyszłam z bagna, wyszłam i zapomniałam. A on za wszelką cenę chce mi udowodnić, że wcale mi się nie udało! Jakby sam był ideałem...

***

Winda wjeżdża na piąte piętro. Przypuszczam, że gdzieś tu będę spać. Stark Tower jest ogromna, stanowczo zbyt ogromna. I zbyt no nie wiem... zbyt wyrafinowana. Wszędzie luksus, udogodnienia. Zupełnie nie mój styl, ale skoro mnie przyjęli, nie mogę wybrzydzać... Barton pokazuje mi drzwi po lewej. Aha, "mój" pokój.
- Dzięki - burczę, zabierając od niego walizkę.
- Uhm. Dasz sobie sama radÄ™?
- Jasne.
Nie mam pięciu lat! Hallo!
- Będę na dole. Nie zepsuj niczego.
Przewracam oczami i wchodzę do sypialni. Duże łóżko, miękki dywan, ogromna szafa i wieża stereo. Cały Tony... Kładę walizkę na dywanie. Nie ma sensu się od razu rozpakowywać. Powinnam coś zjeść, ale jakoś głupio mi pałętać się po korytarzach... Ehh, nie ma mowy, żebym poprosiła o pomoc tego pawiana! Zamówię chińszczyznę... Albo pizzę... Przecież chyba mnie za to nie zje, nie?
Mam talent do pakowania się w kłopoty, ale nienawidzę, gdy ktoś mnie z nich wyciąga. Nie znoszę spłacać długów, a mój dług u Bartona jest ogromny...
To był zwykły przypadek, że go spotkałam. Odwiedzał stare rewiry i jakoś się przyplątał, kiedy spotkałam dawnych znajomych. Ich "propozycje" były jasne - kasa, albo twoja ładna buzia już taka nie będzie. No i co tu dużo mówić... Powiedzmy, że ich buźki już nigdy nie będą jak kiedyś... Zamiast żądać wyjaśnień, zawieźć mnie na komisariat, co szczerze mówiąc byłoby lepsze, on zabrał mnie do Pepper. Spotkałyśmy się po raz pierwszy od chyba siedmiu, czy ośmiu lat. Oni poprosili o pomoc, ja się zgodziłam, a potem ulotniłam zgodnie z obietnicą. Podczas mojej hmmm współpracy z TARCZĄ, Barton miał pilnować, żeby nic mi się nie stało (ach, ta Pepper i jej siła perswazji) i pilnował... Nawet za bardzo. A potem ja się odsunęłam, wróciłam do Connecticut, nikomu nic nie mówiąc. Właściwie to chyba złamałam mu to coś, co u normalnych ludzi nazywa się serce... W każdym razie ma do mnie żal, uważam, że bezpodstawnie, bo wiedział jak to się skończy, a ja muszę jakoś spłacić dług, bo nie da mi spać po nocach. Nie powiem, że żałuję tego, co się stało. Było fajnie. Umowa jest jednak umową, Nowy Jork musiał o mnie zapomnieć, żeby potem znowu kojarzono mnie jako uroczą dziewczynę, która kiedyś tu mieszkała...
Otwieram drzwi sali treningowej i, najciszej jak umiem, wślizguję się do środka. Przykry ucisk w okolicach żołądka przypomina mi, jak bliskie było mi to miejsce. Moje próby strzelania, moja "celność"... I jego dłonie, stykające się z moimi... To boli. Wolałabym chyba dostać w twarz, żeby nie stać tu teraz, jako ktoś, kogo on nienawidzi... Zresztą nie tylko on...
- Przeszkadzam? - pytam cicho. Odwraca siÄ™ w mojÄ… stronÄ™, Å‚uk wypada mu z rÄ…k.
- Nie.
Za co?! Co ja takiego zrobiłam?!
- Dasz mi postrzelać? - znowu się zacinam. Kiwa głową.
Ostrożnie, jakby miał mnie ugryźć, podnoszę łuk, najmniejszy ze wszystkich, nakładam strzałę i celuję w jedną z tarcz.
- Wyprostuj się - słyszę. Wypuszczam strzałę, która trafia obok środka.
- Trochę niżej, i bardziej w lewo - przekręca mnie delikatnie. Niech przestanie się tak na mnie patrzeć!
Próbuję jeszcze raz i tym razem trafiam.
- Nie jesteś głoda?
Kręcę głową, ale nagle zaczyna mi głośno burczeć w brzuchu.
- Zamówię coś na wynos - mówię i wychodzę.
Mina dostawcy jest bezcenna, no ale nie codziennie ma się szansę przyjechać do samej Wieży. Po wyjąkaniu "dziękuję", wręcza mi torbę, pachnącą sosem sojowym.
- Zjesz? - pytam, stawiajÄ…c na stole w jadalni(?) talerze i opakowania makarkonu.
- Nie, dzięki - mówi Clint. Zostaję sama.
Smętnie przeżuwam kluski z sosem. Zostawię mu resztę, sama nie dam rady zjeść wszystkiego...
Około północy jestem wyczerpana. Oczy same mi się zamykają. Dlaczego on tak mnie nie lubi? Nie chciałam go ranić...
Jednak, kiedy rano schodzę do jadalni, pudełka po makaronie są puste. Może jednak nie jest tak źle...

------------------------------------------------

Oto wróciłam Smile nie podoba mi się ten rozdział, ale proszę bardzo. Muszę się troę rozruszać Wink
Całuję :*
_________________
“ Now my dream is to just have fun for the rest of my life. ”

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
WyÅ›wietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Top Model Strona Główna -> Top Czytelnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group